Po pierwsze przeziębienie, bo to nie jedyna rzecz, która mnie ostatnio dopadła...Od kilku dni ugrzęzłam w domu co jak się okazuje nie leży do końca w mojej naturze, mimo, że jeszcze kilka dni wcześniej wydawało mi się inaczej. Infekcja skutecznie przez pierwsze dni przykuła mnie do łóżka, z czym początkowo starałam się dzielnie walczyć, aż w końcu wywiesiłam białą flagę. Nie byłam się w stanie zmobilizować do niczego prócz czytania, ale jeszcze wtedy nie przypuszczałam, że to będzie moja zguba ;) Od jakiegoś czasu odkładałam książki na stertę obok łóżka, zawsze z myślą, że znajdę czas aby je przeczytać - akurat - naiwna
No i nadeszła wyczekiwana okazja. W końcu sięgnęłam po długo odkładaną z różnych powodów sagę o wampirach - tak, tak - przeziębienie i wampiry jest w tym jakaś zbieżność. Szczerze powiem, że do tej pory patrzyłam z niedowierzaniem na moich znajomych, którzy w przypadku tej lektury popadali w jakąś magiczną otchłań. Jak już zaczynali czytać, nie potrafili się oderwać ani na chwilę - myślałam no cóż znam różne dziwne przypadki...
I co pisze teraz tego posta i z niecierpliwością łypię okiem na trzeci tom, który leży obok mnie. Dawno żadna książka nie zbudziła we mnie tylu emocji. Przy pierwszym tomie nie mogłam sie doczekać co będzie dalej i chłonęłam kartkę za kartką, przy drugim zanosiłam się płaczem co chyba mi się nie przytrafiło przy czytaniu książki. Momentami myślałam o sobie - wariatka, dopadło i mnie
I pewnie Wy teraz również tak myślicie...no cóż sami spróbujcie
Jedno sobie uzmysłowiałam napewno - mam coś z tych wampirów - ciągle uciekam przed przeznaczeniem, ciągle ze sobą walczę...
Przebywając dzisiaj przez chwilę na świerzym powietrzu - bo do tej pory panowała pełna kwarantanna, zauważyłam, że przez te kilka dni nieodwracalnie umknęło mi trochę wiosny. Czuję się jakbym coś przegapiła, wystarczyło te pare chwil a świat wygląda juz zupełnie inaczej... no tak wiosenna zagościła już u nas na stałe i z dojrzewającej panienki, która czasem jeszcze kaprysi szybko przekształca się w dojrzałą już damę, ani sie obejrzymy jak zaprosi do nas lato.
No tak rozgadałam się okrutnie, ale żeby nie było, że nic zupełnie nie robiłam - no to proszę
I kilka klasycznych
I kolejna szkatułka z ptaszkiem
A ten drewniany świecznik kupiłam na targu staroci za 5 zł i odmałowałam
To ja uciekam do lektury
Mam nadzieję, że wybaczycie mi chwilowe nie bywanie na Waszych blogach
obiecuję - nadrobię
Za wszystkie miłe słowa ogromnie dziękuję
I przypominam o Candy ;)